I'm sorry. Wiem jak się czujesz i bardzo mi przykro. I know how you're feeling, and I'm sorry. Ale mimo tego bardzo mi przykro. But, still, I am so sorry. Bucky, bardzo mi przykro, ale muszę na chwilę pożyczyć twoją szefową wytwórni. Bucky, I am so sorry, but I got to borrow my label head for one second.
Tłumaczenie hasła "Bardzo mi przykro" na niemiecki. Das tut mir sehr Leid jest tłumaczeniem "Bardzo mi przykro" na niemiecki. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Bardzo mi przykro z tego powodu. Wolelibyśmy, aby było was tu mnóstwo. ↔ Das tut mir sehr Leid. Wir hätten gerne möglichst viele von Ihnen hier gehabt.
WAŻNE: przywrócenie danych fabrycznych spowoduje usunięcie z urządzenia wszystkich danych. Choć dane zapisane na koncie Google zostaną przywrócone, wszystkie aplikacje i powiązane z nimi dane zostaną odinstalowane. Zalecamy utworzenie kopii zapasowej, zanim przywrócisz dane fabryczne telefonu. Jak tworzyć kopie zapasowe i przywracać
Ref: A jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno Lubię nocą żyć, mieć dziewczynę niejedną Za dnia ciągle spać, wieczorami balować Jeszcze przyjdzie czas aby dzieci swe wychować. 1. Mama wciąż mówiła: ucz się synku ucz Bo nauka to, to potęgi klucz Jednak ja dziś dobrze wiem Że z tych kluczy nie da wyżyć się
Najbardziej denerwuje mnie to, że mąż nie zdaje sobie sprawy, że to nie jest w porządku. Po tej sytuacji w ogóle nie mam ochoty kontaktować się z teściową. Przykro mi tylko z powodu dzieci, które chcą spędzać czas z babcią. Tyle że ona nie chce! Postanowiliśmy przełożyć remont kuchni. Pojechałam do mamy, spędziłam z nią
Nie przeżyłam w swoim życiu ani jednego szczęśliwego dnia, bezradność totalnie mnie pochłonęła, a mam rodzinę, która potrzebuje mojego wsparcia. Czuję się jak między młotem a kowadłem. Z jednej stronie zakończenie tego jest moim największym marzeniem, a z drugiej strony obowiązek życia wobec rodziny.
Na podstawie swojego doświadczenia i wykształcenia Adam Skotniczny oferuje usługi takie jak: Konsultacja chirurgiczna, konsultacja proktologiczna, Chirurgiczne usunięcie zmiany, Konsultacja proktologiczna + anoskopia. Oszczędź czas i umów wizytę online! lek. Adam Skotniczny - bardzo dobry chirurg, proktolog z miasta Kraków.
9CjPe. GłównaPoczekalniaVideo TOP Generator Dodaj hopa Poprzedni Następny Jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno 43 28 Kopiuj link Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Dodano przez: ADAMS86MCE Komentarze Zobacz również: Poniedziałek Poniedziałek dodano przez: ola1997 2022-07-25 0 57 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół PiS już dawno znalazł sposób na rządzenie. PiS już dawno znalazł sposób na rządzenie. dodano przez: natalka21 2022-07-25 0 47 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Jak wygląda życie w NAJWIĘKSZYCH SLUMSACH W INDIACH - Jak wygląda życie w NAJWIĘKSZYCH SLUMSACH W INDIACH - dodano przez: 2018-01-11 51 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Porwanie 13-latki z Poznania Porwanie 13-latki z Poznania dodano przez: jasiek1978 2022-07-25 0 21 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Karmienie wygłodniałych piranii, ręki nie wsadzisz Karmienie wygłodniałych piranii, ręki nie wsadzisz dodano przez: djmaniek12 2022-07-25 0 26 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Ups... Ups... dodano przez: Dorotka 2022-07-25 0 49 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Szalony hulajnogarz Szalony hulajnogarz dodano przez: Kaska_29 2022-07-25 0 45 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Gdy premier Morawiecki zaprasza na #PorozmawiajmyoPolsce i pyta "gdzie jest Tusk?" Gdy premier Morawiecki zaprasza na #PorozmawiajmyoPolsce i pyta "gdzie jest Tusk?" dodano przez: niania2020 2022-07-25 0 26 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Pilnowacz Pilnowacz dodano przez: ADAMS86MCE 2022-07-25 0 25 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół
Po marihuanę sięgałem bardzo często. W wieku 18 lat paliłem ją już prawie codziennie. Nie spostrzegłem nawet momentu, w którym się od niej uzależniłem. Po kilku latach, gdy chciałem rzucić palenie, zauważyłem, że nie jest to wcale takie proste… Mam na imię Cyprian. Ukończyłem 30 lat. Gdy miałem 6 lat, zmarł mój tata. Kiedy jeszcze żył, chodziliśmy wspólnie w każdą niedzielę na Mszę św. Tata nauczył mnie modlitwy, którą jako jedyną często odmawiałem, gdy byłem dzieckiem. Była to modlitwa Aniele Boży, Stróżu mój. Z perspektywy czasu uważam, że miałem niesamowitą opiekę ze strony swojego Anioła Stróża, gdyż ze wszystkich niebezpiecznych i głupich rzeczy, które w życiu robiłem, wychodziłem bez szwanku. Mnie i moje cztery starsze siostry wychowywała mama, która po śmierci taty nie poznała już żadnego innego mężczyzny, z którym chciałaby się związać. Bardzo się starała, aby zapewnić nam to wszystko, co było potrzebne w życiu. Mimo że w naszym domu się nie przelewało, to dzięki jej poświęceniu nie brakowało nam niczego. Przystąpiłem do Pierwszej Komunii św. oraz sakramentu bierzmowania, ale nie chodziłem już później do kościoła ani się nie modliłem. Wierzyłem w Boga, ale tak naprawdę żyłem tak, jakby Go nie było. Myślałem głównie o tym, aby wieść życie miłe i wygodne. Byłem zbuntowanym nastolatkiem pragnącym korzystać z życia, nie zastanawiając się, czy to, co robię, jest dobre czy złe. W tamtym czasie moim głównym celem była przyjemność. W szkole średniej wypisałem się nawet z religii, bo nie chciałem słuchać „moralizowania”… Utrata wolności Już w gimnazjum próbowałem wszystkich narkotyków, jakie tylko były do załatwienia. Lubiłem uprawiać sport i czułem, że wszystkie narkotyki, poza marihuaną, bardzo wyniszczają moje ciało. Tak więc jedynie sporadycznie próbowałem innych specyfików, ale po marihuanę sięgałem bardzo często. W wieku 18 lat paliłem ją już prawie codziennie. Nie spostrzegłem nawet momentu, w którym się od niej uzależniłem. Po kilku latach, gdy chciałem rzucić palenie, zauważyłem, że nie jest to wcale takie proste… Z wielkim trudem podejmowałem próby wyrwania się z tego nałogu, zawsze jednak bez skutku. Kilkakrotnie udawało mi się nie palić przez trzy tygodnie, ale po tym okresie musiałem sobie sprawić ulgę i z okazji pobicia rekordu pozwalałem sobie na „uczczenie” go… ponownym zapaleniem. Po każdej takiej sytuacji wchodziłem w ciąg palenia z jeszcze większą intensywnością. Marihuana dawała mi ukojenie, którego nie mogłem znaleźć nigdzie indziej. Była nieodłączną częścią mojego życia przez wiele lat. Chodziłem do pracy, do szkoły i na treningi, ale sięgałem po narkotyki tak często, jak tylko się dało… Niestety, do tego nałogu dochodziły jeszcze grzechy przeciwko szóstemu przykazaniu. Wydawało mi się, że gdy się odurzę marihuaną, to świat będzie piękniejszy, a wszystkie rozrywki staną się przyjemniejsze. Teraz, z perspektywy czasu, widzę, że marihuana tylko potęgowała mój egoizm i zamykała mnie w świecie nastawionym na przyjemność, rozrywkę i konsumpcję. Tak naprawdę ograniczała mnie w każdej sferze życia: motorycznej, poznawczej, a przede wszystkim duchowej. Kontakty międzyludzkie także miałem utrudnione – ze względu na swoje otumanienie i brak empatii. Im dłużej w tym nałogu tkwiłem, tym mniej zauważałem jego negatywne skutki. Dopóki wszystko układało się po mojej myśli, to nie widziałem powodu, aby coś zmieniać. Jednak w pewnym momencie moje życie zaczęło się mocno komplikować… Boks W wieku 26 lat zacząłem trenować boks. Po pół roku trener zaproponował, abym wystąpił w zawodach. Zawsze było to moim marzeniem. Od tego czasu zacząłem podporządkowywać wszystko treningom, pozwalając sobie jednak cały czas na palenie marihuany. O zbliżających się mistrzostwach dowiedziałem się z półrocznym wyprzedzeniem. Trenowałem przez ten czas prawie codziennie. Na tydzień przed turniejem musiałem przejść badania lekarskie, aby otrzymać od lekarza pozwolenie na udział w walkach bokserskich. Wynik badania EEG był jednak dla mnie negatywny. Okazało się mianowicie, że w moim mózgu wykryto fale mózgowe, które u zdrowego człowieka nie powinny występować. Z tego powodu istniało duże ryzyko wystąpienia u mnie padaczki po otrzymaniu mocnych ciosów w głowę. W tej sytuacji mój trener nie pozwolił na to, abym walczył, mimo że chciałem uczestniczyć w zawodach na własne ryzyko. Czułem się w pełni sił. Przygotowywałem się do tej bokserskiej imprezy bardzo długo i nigdy nie miałem żadnych objawów padaczki. Zacząłem wówczas „topić” swoje smutki w marihuanie z jeszcze większą intensywnością niż wcześniej… Po pewnym czasie udałem się do neurologa. Gdy podczas badania przyznałem się, że palę marihuanę, lekarka powiedziała mi, że nietypowe fale mózgowe mogą być spowodowane nałogiem. Pani doktor poinformowała mnie, że jeśli przestanę zażywać marihuanę, to po pół roku będę mógł podejść do kolejnych badań, które mogą dać korzystny wynik. Wiedziałem, że muszę wybrać: marihuana albo boks. Stwierdziłem, że do marihuany mogę wrócić zawsze, a do boksu już niekoniecznie. Wprawdzie starałem się w tamtym czasie ograniczyć sięganie po narkotyk, ale czułem się wobec niego bezsilny. Nie byłem w stanie wytrzymać już nawet jednego dnia bez tej substancji… Do tego wszystkiego moja mama zachorowała i znalazła się w szpitalu psychiatrycznym. Gdy odwiedzałem ją co kilka dni, to widziałem ją w coraz gorszym stanie, zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Myślałem, że jeśli tak dalej pójdzie, to ją stracę. Byłem coraz bardziej załamany. Już nawet marihuana nie dawała mi ukojenia… Koronka do miłosierdzia Bożego Wtedy przypomniało mi się, że moja chrzestna zachęcała mnie kiedyś do pomodlenia się Koronką do miłosierdzia Bożego. Wziąłem więc do ręki mały obrazek z napisem „Jezu, ufam Tobie!” i przeczytałem uważnie to, co jest napisane na odwrocie. Gdy uznałem, że już w miarę rozumiem treść tej modlitwy, i przeczytałem, jakie obietnice dał Pan Jezus tym, którzy będą się modlić tymi słowami, stwierdziłem, że ją odmówię. Ze łzami w oczach, zdając sobie sprawę z własnej bezsilności, powiedziałem: „Panie Boże, pomóż mi, bo jeśli Ty mi nie pomożesz, to do końca życia będę się męczył z tym nałogiem”. Odmówiłem Koronkę. Była to pierwsza moja modlitwa od czasów, gdy byłem dzieckiem. Po odmówieniu Koronki poczułem wewnętrzny pokój, ulgę, ukojenie i zadowolenie. W jednym momencie Bóg uwolnił mnie od głodu narkotykowego, który tkwił we mnie przez ostatnich 10 lat. Pierwszy raz poczułem się szczęśliwym niepalącym. Od tego czasu po każdej modlitwie, w którą wkładałem serce, otrzymywałem ukojenie. Mimo że później jeszcze kilkakrotnie zapaliłem marihuanę, to zdałem sobie sprawę, że tylko całkowita abstynencja uczyni mnie wolnym. Przemiana serca Niestety, stan mojej mamy wciąż się pogarszał. Modliłem się więc o to, ażeby Bóg jej pomógł. I oto po dwóch tygodniach zmienił się lekarz prowadzący i odrzucił poprzedni sposób leczenia mojej mamy. Postawił on diagnozę, że mama ma chorobę Alzheimera. Od tego czasu zaczęła przyjmować inne leki i jej stan zdrowia stopniowo zaczął się poprawiać. Wtedy też przestałem się modlić, gdyż moje serce wciąż nie było jeszcze przemienione i traktowałem Boga trochę jak złotą rybkę, która ma spełniać moje życzenia – a gdy już je spełni, to nie jest mi dłużej potrzebna… Gdy po dwóch miesiącach mama opuściła szpital i wróciła do domu, była bardzo nieporadna i potrzebowała nieustannej opieki, niczym małe dziecko. Trudności sprawiały jej najprostsze czynności. Po kilku dniach opieki nad mamą miałem wielką chęć zapalenia marihuany. Nie chciałem jednak tego robić, ponieważ bałem się, że wrócę do nałogu. Wtedy to odwiedził mnie kuzyn i zaproponował mi wspólny wyjazd do Częstochowy na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie. Opowiedział mi także świadectwa ludzi, którzy podczas takich Eucharystii zostali uzdrowieni przez Boga z nieuleczalnych chorób. Bez wahania przyjąłem jego propozycję i pojechaliśmy do Częstochowy z nadzieją, że Pan Bóg uzdrowi moją mamę z choroby Alzheimera. Podczas uroczystości zaczęto śpiewać pieśni uwielbienia Boga i wszyscy ludzie unieśli ręce w górę. Ja również tak zrobiłem i zacząłem szczerze chwalić Boga. Po chwili poczułem, jakby czas się zatrzymał, i bardzo wyraźnie odczułem Jego bliską obecność. To było przeżycie tak cudowne, że nie znam adekwatnych słów, aby móc opisać, jak szczęśliwy wtedy byłem. Poczułem niesamowitą, Bożą radość. Pomyślałem, że Bóg jest miłością i miłosierdziem. Mimo że zawsze wstydziłem się łez, gdyż przejmowałem się tym, co pomyślą o mnie inni, a ponadto uważałem, że mężczyzna nie powinien ich pokazywać, to w tamtym momencie płakałem ze szczęścia. Odczułem, że Bóg bardzo się raduje z tego, że to właśnie w Nim szukam pomocy. Wstydziłem się przed Bogiem różnych swoich czynów, a On dał mi wewnętrzne przekonanie, że bardzo mnie kocha, i cierpliwie czekał, aż zwrócę się do Niego ze szczerym sercem. To było niesamowite, uwalniające, przemieniające mnie wewnętrznie uczucie. Potrafiłem wcześniej wybaczać innym ludziom, ale nie potrafiłem przebaczyć sobie i tak naprawdę mocno bałem się Boga, aż do momentu spotkania się z Nim w moim sercu. Zdałem sobie sprawę, że przez większość życia obrażałem Boga swoimi czynami, a mimo to On mnie tak bardzo kocha. Poczułem się jakby w przedsionku nieba. To była niesamowita łaska. Wtedy to zakochałem się w Bogu. Od tego momentu zapragnąłem żyć tak, aby sprawiać Mu jak najwięcej radości. Wyjeżdżając z Częstochowy, odczułem od razu, że łaska, jaką tam otrzymałem, jest nie tylko dla mnie. Przez dwa tygodnie po tym zdarzeniu byłem tak rozpromieniony Bożą miłością, że chodziłem praktycznie cały czas uśmiechnięty i wszystkim opowiadałem o tym, jak cudowna jest miłość Boga. Do dzisiaj staram się mówić ludziom o Bogu, o tym, czego sam doświadczyłem. W chwili spotkania się z Bogiem otrzymałem odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania i zostałem uzdolniony przez Niego do opieki nad mamą. Bóg wlał we mnie wszystkie cechy, jakich brakowało mi do tego, abym mógł się mamą dobrze opiekować: przede wszystkim empatię, cierpliwość, wyrozumiałość i łagodność. Stwórca dał mi także wiarę, nadzieję i miłość. Od tego czasu moim celem jest żyć tak, aby na końcu ziemskiego życia móc stanąć przed Bogiem i nie wstydzić się swoich uczynków. Zmiana priorytetów Po tym przeżyciu przystąpiłem do spowiedzi generalnej. Przez dwie godziny spisywałem, wsparty łaską Bożą, wszystkie swoje grzechy. Czułem, jakby ktoś mi opowiadał zdanie po zdaniu, po kolei, moje grzeszne życie. Zapisałem drobnym pismem sześć stron i kolejnego dnia wyznałem te wszystkie grzechy w konfesjonale, czytając z kartki przez pół godziny to wszystko, co wstyd mi było nawet napisać na papierze. Kapłan, u którego odbyłem spowiedź generalną, został moim stałym spowiednikiem. Od tego czasu regularnie, przynajmniej raz w miesiącu, przystępuję do sakramentu spowiedzi. Im dłużej żyję w łasce uświęcającej, tym bardziej zdaję sobie sprawę z własnej grzeszności i lepiej zaczynam rozumieć źródła swoich grzechów. Wiem, że bez modlitwy nie byłbym w stanie jednego dnia przeżyć w sposób dobry, podobający się Bogu. Staram się w miarę możliwości codziennie przyjmować Komunię św., gdyż jest to dla mnie duże wzmocnienie duchowe i najszczęśliwszy moment każdego dnia. Po niespełna pół roku przystąpiłem do kolejnego badania EEG, które pokazało, że fale mózgowe, które były obecne w moim mózgu, w czasie gdy paliłem marihuanę, zniknęły. Wystąpiłem później w kilku amatorskich walkach bokserskich. Wygrałem także jeden bokserski turniej. Po jakimś czasie jednak zacząłem poświęcać więcej czasu na swój rozwój duchowy i intelektualny. To jest ważniejsze niż rozwój fizyczny. Wciąż utrzymuję swoje ciało w dobrej formie, ale postanowiłem, że nie będę już więcej walczył na ringu, aby niepotrzebnie nie narażać zdrowia swojego i innych. Bóg, jakiego doświadczyłem, jest dokładnie taki, jak przedstawia Go nam Kościół katolicki, a zgłębianie Pisma św. oraz pism ludzi natchnionych przez Pana Boga tylko mnie w tym utwierdza. Cyprian O wiele więcej znajdziesz w naszym sklepie!
Ścieżkę wewnętrznego spokoju znajdziesz w tych czterech słowach MAM TO W DUPIE Mała Mi wyjebane mój cytat polski cytat cytaty cytat po polsku prawda szkoła mam dosyć mam doła spokoj p-esymistyczni-e "Zdrada jest najgorszą rzeczą, która może wydarzyć się w związku, jest dnem z kilometrową warstwą mułu, jest zwykłym świństwem… a próba zrzucenia odpowiedzialności na osobę zdradzaną jest po prostu kurewsko żałosna. Nieważne, że w waszym związku nie układa się tak jak dawniej. Nie ma kompletnego znaczenia, że nie poświęcacie sobie tyle czasu co kiedyś. Nie rozmawiacie zbyt wiele. Nie uprawiacie seksu. Nie chodzicie na randki. Zniknęły jakiekolwiek starania się, wzajemna czułość, wsparcie i troska o drugą osobę. Nieważne. To wszystko w tym wypadku nie ma kompletnie znaczenia. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla zdrady. Jak cokolwiek w związku nie odpowiada, to trzeba o tym rozmawiać. Jak partner nie słucha to trzeba mówić głośniej. Jak nic nie działa i nie widać nadziei to najmądrzejszą rzeczą jaką można zrobić to – odejść. Zdradzają ludzie słabi, niedojrzali emocjonalnie, o niskim poczuciu własnej wartości, tchórze, a wreszcie gówniarze, których jedyną odpowiedzialnością w życiu jest wytarcie tyłka papierem toaletowym. Kurewstwo to kurewstwo i nie ma dla niego żadnego usprawiedliwienia. Pamiętacie jak kiedyś pisałem wam, że jestem pewnie staroświecki, że chciałbym wziąć ślub tylko raz? Żadnych zdrad, żadnych rozwodów, po prostu ja i ona, aż do końca po sam grób. W tych dziwnych czasach niesamowicie szanuje ludzi, którzy myślą podobnie. Mężczyzn i kobiety z klasą, ludzi z zasadami, wrażliwością, tych którzy szanują siebie i innych. Przykre jest w tym wszystkim to, że jest nas coraz mniej… "
Tekst piosenki: Ref: A jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno Lubię nocą żyć, mieć dziewczynę niejedną Za dnia ciągle spać, wieczorami balować Jeszcze przyjdzie czas aby dzieci swe wychować 1. Mama wciąż mówiła: ucz się synku ucz Bo nauka to, to potęgi klucz Jednak ja dziś dobrze wiem Że z tych kluczy nie da wyżyć się Ref: A jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno Lubię nocą żyć, mieć dziewczynę niejedną Za dnia ciągle spać, wieczorami balować Jeszcze przyjdzie czas aby dzieci swe wychować / x2 2. Mamy posłuchałem, do szkoły chadzałem Wciąż pod górkę miałem, wagary wolałem Bo ja dobrze o tym wiem Że w mym życiu chce zabawić się Ref: A jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno Lubię nocą żyć, mieć dziewczynę niejedną Za dnia ciągle spać, wieczorami balować Jeszcze przyjdzie czas aby dzieci swe wychować / x2 A jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno Za dnia ciągle spać, wieczorami balować Ref: A jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno Lubię nocą żyć, mieć dziewczynę niejedną Za dnia ciągle spać, wieczorami balować Jeszcze przyjdzie czas aby dzieci swe wychować Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu
To chyba oczywiste, że trudne w odbiorze dzieła sztuki przeznaczone są dla węższej publiczności niż sztuka masowa. Oczywiste, ale to nie znaczy, że nie można zrobić z tego afery. Mimo wszystko – zdziwiłem się. Podczas Festiwalu Góry Literatury, odbywającego się od 13 do 21 lipca w kilku sudeckich miejscowościach, gospodyni wydarzenia noblistka Olga Tokarczuk wygłosiła niezbyt kontrowersyjną, zdawałoby się, a wręcz banalną frazę: „Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów. Żeby czytać książki, trzeba mieć jakąś kompetencję, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze”. To chyba oczywiste, że trudne w odbiorze dzieła sztuki przeznaczone są dla węższej publiczności niż sztuka masowa. Oczywiste, ale to nie znaczy, że nie można zrobić z tego afery. Zgrywając wielkiego fundamentalistę od „wartości równościowych”, można sobie poharcować kosztem zdrowego rozsądku, szacunku dla wolności słowa i własnej reputacji – byleby tylko na chwilę zaistnieć i przypomnieć swoim fanom, że jest się bezkompromisowym strażnikiem jedynie słusznej lewicowej wiary. Czytaj też: Olga Tokarczuk i jej pierwsza powieść po Noblu. Kto tu na nas patrzy? Olga Tokarczuk i pogromcy elit Nie będę wymieniał żadnych nazwisk osób, które zaatakowały Olgę Tokarczuk z powodu tej rzekomo aroganckiej i protekcjonalnej wypowiedzi, bo zdaje się, że osobom tym chodzi właśnie o to, aby ich nazwiska były wymieniane. Chcę im natomiast powiedzieć jedno: ja wiem, że wy wiecie, że taka „g…burza” nie jest w stanie zaszkodzić Oldze Tokarczuk. Nie znaczy to jednak, że wasze harce nie są szkodliwe. Są bardzo szkodliwe nie dla Olgi, lecz dla całego społeczeństwa. Jeśli będziemy ideologicznie zastraszać i zaszczuwać elity, odbierać im resztki komfortu swobodnego komunikowania się, najeżdżać ich enklawy kulturowe i medialne, gdzie czują się u siebie, to efekt tego będzie taki sam jak w przypadku najazdu barbarzyńców albo rewolucji: zatrzasną się w domach albo uciekną. A społeczeństwo, którego elity wymienia się na wiernych i pryncypialnych pogromców elit bądź „nowe elity”, staje się bezbronną ofiarą ideologicznego terroru. Zaczyna się od agresywnego krytykowania autorytetów mówiących choćby i oczywistości (jak w tym przypadku), lecz inne niż te, które cenią sobie rewolucjoniści zwycięskiego w danym czasie nurtu, a potem przychodzi czas na ostracyzm i represje. I nie ma przy tym znaczenia, czy ów zwycięski nurt ideowy to akurat komunizm, czy może militarystyczny nacjonalizm albo bigoteria. Zasady i efekty są zawsze te same. Dlatego na takie, wydawałoby się, pozbawione znaczenia sytuacje, jak poszczekiwania na wybitną pisarkę i intelektualistkę, należy mimo wszystko reagować. Powinny być one zauważane i komentowane. A przy sposobności warto odnieść się do niebanalnej kwestii hierarchii społecznej i wartościowania twórczości kulturalnej w kontekście demokratyzmu i poszanowania dla równości. Są to bowiem sprawy niełatwe, w których jedni się gubią, a inni to zagubienie wykorzystują, aby siać pogardę i niezgodę. Czytaj też: Jak czytać inaczej – o esejach Olgi Tokarczuk Kto tu się wywyższa Jedna z najwyższych zasad nowej (bo liczącej sobie kilka dekad), demokratycznej i równościowej moralności publicznej brzmi: nigdy i pod żadnym pozorem nie wolno się wywyższać ponad innych! Tylko ten, kto się wywyższa, będzie poniżony! Kto bowiem tak czyni, ten potwierdza istnienie hierarchii i wartościowania, a to oznacza poniżanie jednych kosztem innych, utrwalanie uprzedzeń i legitymizację nierównego traktowania. Sekciarski dogmatyzm i bezmyślność w stosowaniu tej reguły skutkuje wywyższaniem się, poniżaniem i represjami w stosunku do każdego, kogo słowa można by zinterpretować (choćby skrajnie stronniczo i nieżyczliwie) jako elitarystyczne, czyli „wyższościowe”. Nagonki na „klasistów” pokazują zaś, jak bardzo płytki, a nawet fałszywy jest nastrój empatii, solidarności i zrozumienia, jaki starają się tworzyć zaangażowani protagoniści nowej, lewicowej wrażliwości. Jak tylko coś im się nie podoba, od razu wchodzą w buty prześladowców, a dyskryminowanie i ostracyzm okazują się im równie miłe jak ich poprzednikom w hierarchicznych i paternalistycznych społeczeństwach. Pruderia, obłuda i świętoszkowatość mają się równie dobrze wśród naszej młodej lewicy co w kręgach nominalnie konserwatywnych. W swoich głębszych warstwach moralność publiczna zmienia się bowiem znacznie wolniej niż na powierzchni, czyli w sferze deklaracji. Czytaj też: Człowiek na krańcach świata. Wyjątkowy esej Olgi Tokarczuk „Mądre książki nie są dla każdego” Mimo wszystko zdziwiłem się. Sądziłem dotąd, że są osoby nietykalne, święte krowy, których nie waży się zaczepić nawet wygłodniały poklasku domorosły rewolucjonista czy inny internetowy harcownik, żerujący na prostackich, plemiennych podziałach i pozbawiony skrupułów niczym rasowy polityczny populista. Teraz widzę, że nawet bycie postępową i szacowną osobą słusznej płci (nie spodobał się żarcik?) nie wystarcza. Harcownicy nie mają już respektu przed niczym i nikim. Co im tam jakaś Tokarczuk! Mieszczańska matrona, którą postrzegają jako przedwieczną staruszkę, obciachowo binarną i „cis”. Dobrze, że chociaż nosi dredy, bo można by się normalnie... Oj, byli już tacy, byli. Ostatnio za Stalina, jakkolwiek wtedy przekreślało człowieka ziemiańskie lub burżuazyjne pochodzenie, a nie brak gorliwości w okazywaniu entuzjazmu dla LGBT czy „trans”, natomiast akurat status sławnego pisarza budził wtedy respekt. Ba, respekt ten żywił i partyjny bonzo, i prosty rolnik. Ani jeden, ani drugi nie miał wątpliwości co do tego, że mądre książki są nie dla każdego, choć dzięki słusznej wszak w tym akurat punkcie propagandzie komunistycznej obaj wierzyli, że każdy człowiek, nawet bardzo biedny i niepiśmienny, ma prawo do tego, aby się kształcić i rozwijać, a w konsekwencji również dostać się do kręgu adresatów literatury wysokiej. I słuszną tę myśl – liberalną i lewicową – z całą pewnością podziela Olga Tokarczuk, podobnie jak chyba my wszyscy. Wszelkie aluzje, że jej wypowiedź miała znaczyć, że jej książki są „nie dla chłopów i robotników”, są po prostu haniebnym, żeby nie powiedzieć: chamskim pomówieniem. Podobnie jak pomówieniem byłaby choćby aluzja pod adresem napadających dziś na Olgę harcowników, że brakuje im jasności co do tego, że do odbioru dzieł sztuki trzeba mieć pewne przygotowanie i nie wszystko w sztuce jest odpowiednie dla każdego i do każdego zaadresowane. Nie, z całą pewnością taką jasność mają i żadnych wyjaśnień w tej akurat kwestii nie potrzeba. Czytaj też: Iryna Wikyrczak, asystentka noblistki Hierarchie i klasowe kompleksy Potrzeba za to wyjaśnić kilka innych kwestii. Wielu z nas myśli, że demokratyzm wyklucza się z hierarchicznością społeczeństwa. To nieprawda. Ba, są społeczeństwa niezwykle zhierarchizowane, jak społeczeństwo brytyjskie albo amerykańskie, gdzie tradycje demokratyczne są bardzo silne, a równość praw ściśle przestrzegana przez państwo już od wielu dekad. Hierarchia jest naturalną i powszechną cechą społeczeństw, związaną z ambicją i aspiracjami. W każdym społeczeństwie jakaś część ludzi aspiruje do tego, aby podnieść swój status społeczny, w związku z czym idea statusu społecznego (a więc i hierarchii społecznej) utrzymuje się i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. W złożonych społeczeństwach współczesnych nie ma już prostych, dla wszystkich ludzi czytelnych hierarchii, lecz raczej kilka hierarchii współistniejących ze sobą i częściowo nakładających się na siebie. I tak np. w Polsce w percepcji wielu ludzi na szczycie hierarchii stoją bogacze, celebryci i biskupi, lecz nie brakuje i takich, dla których najwyższa sfera to ludzie kultury i profesorowie. Wszyscy mamy jakieś preferencje kulturowe, co wcale nie znaczy, że musi nam brakować szacunku i uprzejmości w relacjach z ludźmi z niższych warstw społecznych. Niższych z naszego punktu widzenia bądź niższych obiektywnie, czyli postrzeganych w taki sposób przez wszystkich, łącznie z nimi samymi. Dla ludzi wykształconych te niższe warstwy to ludzie o niskim kapitale kulturowym, a dla ogółu niższe warstwy to ludzie, którzy oprócz owego „niskiego kapitału kulturowego” w dodatku są biedni. Hierarchie istnieją i nie ma co się na ten fakt obrażać. Ba, kto by chciał udawać, że hierarchii nie ma, ten nie tylko będzie niewiarygodny (bo w zasadzie wszyscy uznajemy, że są jakieś wyższe i niższe sfery), lecz przede wszystkim irytujący dla przedstawicieli niższych warstw społecznych, którzy awanse kogoś takiego postrzegają jako protekcjonalizm. A trzeba wiedzieć, że akurat poczucie godności osobistej i poczucie własnej wartości bynajmniej nie jest wśród przedstawicieli mniej wykształconych i uboższych warstw społeczeństwa mniej ugruntowane niż wśród elit. To już raczej przedstawiciele elit miewają klasowe kompleksy i starają się w sferze publicznej wypaść na skromniejszych, niż są w istocie. Między innymi dzieje się tak z powodu lęku przed tymi, którzy na wrogości wobec elit (i negowaniu samego pojęcia elity) chcą robić kariery i awansować społecznie. Czytaj też: Księgi światowe Olgi Tokarczuk Hartman straszy! Jeśli zaś chodzi o wyższą i niższą sztukę, to wbrew pozorom sprawa jest prosta. Istnieją dziedziny sztuki i takie formy wyrazu artystycznego, w których spełniać się jako twórcy mogą liczni amatorzy, a także takie, które znajdują uznanie w bardzo szerokich kręgach odbiorców. Są jednakże również i takie wytwory sztuki, które wymagają od twórców znacznie większego kunsztu i skomplikowanego przygotowania, a jednocześnie są zrozumiałe i atrakcyjne dla wąskiego kręgu również dobrze przygotowanych odbiorców. Co więcej, zwykle mądry i wrażliwy amator doskonale rozumie te różnice i w pełni je respektuje, podobnie jak wyrobiony odbiorca sztuki. I tak np. doświadczony czytelnik wie, że są książki dla niego odpowiednie i takie, które są już za trudne w odbiorze. Sam siebie sytuuje w pewnym miejscu w przestrzeni kultury. To samo z twórcami. Gdy ktoś pisze seryjnie „czytadła”, zwykle doskonale wie, że nie jest wybitnym pisarzem, i w pełni uznaje wyższość znacznie mniej poczytnych, lecz doskonalszych w artystycznym kunszcie literackim autorów. Gremialne negowanie hierarchii w sztuce jest raczej aroganckim odruchem zupełnych ignorantów, którzy albo w ogóle w życiu kulturalnym nie uczestniczą, albo są sfrustrowani tym, że wielu rzeczy nie rozumieją bądź odbierają jako nudne i nie dla nich przeznaczone. A tak przy okazji. Myślę, że „Polityka” jest tygodnikiem dla ludzi myślących, posiadających pewną wiedzę o świecie i tego świata ciekawych, a ponadto mających bogate słownictwo i rozwiniętą zdolność czytania ze zrozumieniem trudnych tekstów publicystycznych, w których znajdują się długie zdania i mowa jest o skomplikowanych kwestiach. Krótko mówiąc, sądzę, że „Polityka” jest nie dla idiotów. Zwłaszcza zaś nie dla idiotów w klasycznym tego słowa znaczeniu, czyli ludzi bardzo prostych, zajętych wyłącznie własnymi sprawami i odwróconych plecami od życia publicznego. I co? Coś może nie tak? Czy dział marketingu „Polityki” (nie wiem, czy takowy istnieje) zgłosi zastrzeżenie, iż Hartman odstrasza potencjalnych czytelników? Nie sądzę. Bo my swój demokratyzm potwierdzamy każdego dnia i nie musimy panicznie bać się oskarżeń o lekceważący stosunek do takich czy innych grup społecznych – choćby i najbardziej oddalonych od świata, w którym żyją autorzy i czytelnicy naszego tygodnika. Czytaj też: Olga Tokarczuk na rynkach świata Książki pod strzechy. Epilog „Pan Tadeusz” miał swój epilog. Miejmy i my swój – w postaci zadania domowego z języka polskiego dla krytyków Olgi Tokarczuk. Otóż przypomnijmy sobie, co znaczy w oryginale „trafić pod strzechy”, i zastanówmy się, czy na pewno w inkryminowanych strofach Mickiewicza nie ma czegoś protekcjonalnego? Bo czasami rzeczy są zupełnie inne, niż sobie wyobrażamy bądź je sobie zapamiętaliśmy. Z „Epilogu”: O, gdybym kiedy dożył tej pociechy,Żeby te księgi zbłądziły pod strzechy,Żeby wieśniaczki, kręcąc kołowrotki,Gdy odśpiewają ulubione zwrotkiO tej dziewczynie, co tak grać lubiła,Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła,O tej sierocie, co piękna jak zorzeZaganiać gąski szła w wieczornej porze,Gdyby też wzięły na koniec do rękiTe księgi, proste jako ich piosenki!
bardzo mi z tego powodu wszystko jedno