Od 18 stycznia 2022 r. w całej UE będą obowiązywały jednolite wymagania dotyczące wydawania i uznawania kwalifikacji zawodowych w żegludze śródlądowej oraz książeczek żeglarskich i dzienników pokładowych. Jednolite standardy zapewnią, że minimalne wymagania dla różnych kwalifikacji będą porównywalne we wszystkich państwach członkowskich. Owa złożona sytuacja sprawia, że również w naszym zbiorze motyw ten jest wieloznaczny i wchodzi relację również z tematyką związaną z narodem, tradycją, religią (oraz motywami pokrewnymi, takimi jak pobożność obrzędy antysemityzm. NIP: 952-187-70-87. KRS: 0000070056. REGON: 017423865. Numer konta: 75 1090 2851 0000 0001 4324 3317. Zintegrowana Platforma Edukacyjna. Strona główna Inni ludzie w innych światach – człowiek w warunkach ekstremalnych u Tadeusza Borowskiego i Gustawa Herlinga‑Grudzińskiego. Powrót. Henri, Marsylczyk, Grecy. „Kanada". komando pracujące przy transportach przychodzących do obozu i do gazu, uprzywilejowana grupa, która, idąc pracować na rampę pozyskuje cenne przedmioty od przybyłych więźniów. komando. oddział robotniczy, mający swojego kapę, dowodzącego esmana i pracujący przy określonej robocie lub w 1.Prosze państwa do gazu -(zaproszenie, zapowiedź ciekawego widowiska)- przewrotność, ironiczny charakter tytułu. 2.Grupa przyjeżdżająca do obozu, ma tragiczne warunki, nie ma tam miejsca, nie ma powietrza, wszędzie jest pełno odchodów i ludzkie ciała.. s9k0ah. Dobre wiadomości dla polskiej energetyki. Flagowy projekt jest coraz bliżej realizacji - Zarówno rozbudowa gazoportu, jak i projekt Baltic Pipe są bardzo realne - twierdzi premier Beata Szydło w wywiadzie dla tygodnika "Do Rzeczy". Jak podkreśliła, nie może mówić o szczegółach, ale wszystko jest na dobrej drodze. - Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli zakomunikować dobre wiadomości w tej sprawie - zaznaczyła. Premier Beata Szydło zapewnia, że Polska ma też alternatywny plan wobec Baltic Pipe | Foto: Jacek Dominski/REPORTER / East News To kolejny sygnał sugerujący, że faktycznie może dojść do budowy Baltic Pipe, czyli gazociągu o przepustowości 10 mld m3, łączącego Danię z Polską, który miałby zapewnić nam znaczne uniezależnienie się od rosyjskiego gazu. Beata Szydło w rozmowie z tygodnikiem, że w ostatnich tygodniach przeprowadziła szereg rozmów z premierem Danii. - Obu stronom zależy na tym, aby ten projekt doprowadzić do końca, teraz trwają negocjację i mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli zakomunikować dobre wiadomości - odpowiadała premier na pytanie o dywersyfikację dostaw gazu do Polski. Politycy za powstaniem BP Zapowiedź Szydło to kolejny sygnał, który zdaje się potwierdzać, że Baltic Pipe powstanie. Jak niedawno mówił pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski, w tej chwili "trwa końcowa faza projektu". - Ustalane są warunki realizacji inwestycji - mówił Naimski. Czytaj także w BUSINESS INSIDER Niewykluczone, że wspomniane przez premier Szydło rozmowy z premierem Danii dotyczyły warunków, o których mówił wówczas minister. Wydaje się to tym bardziej prawdopodobne, że jesteśmy już niemal w połowie 2017 roku, a według zapowiedzi Naimskiego Baltic Pipe miałby powstać do 2022 roku. Swoje wstępne zainteresowanie tym projektem wyraził też rząd Norwegii. Według szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, który niedawno spotkał się ze swoim norweskim odpowiednikiem, gazociąg do Danii mógłby powstać w ciągu 5-6 lat. Również według prezydenta Andrzeja Dudy najlepiej by było, gdybyśmy zaczęli sprowadzać gaz z Danii i Norwegii najpóźniej w 2022 roku. Dlaczego gazociąg do Danii jest tak ważny dla naszej energetyki? "Polska nie kupi więcej gazu od Rosji" Projekt Baltic Pipe nie jest nowy - powstał już w 2007 r. To wtedy PGNiG i Gaz-System (operator sieci przesyłowych w naszym kraju) oraz duńskie (tamtejszy operator gazociągów) podpisały porozumienie o budowie "Bałtyckiej Rury". Wówczas jednak projekt uznano za nierentowny i go porzucono. W 2016 rząd i PGNiG wróciły do niego, bo według nich tzw. rewers gazociągu jamalskiego, którym przesyłany jest gaz z Niemiec do Polski, przestał być bezpiecznym źródłem surowca. To efekt zmian w niemieckim prawie, które powodują, że w sytuacji kryzysowej Niemcy najpierw będą zatrzymywać gaz dla siebie - w magazynach należących do Gazpromu - a dopiero potem tłoczyć go do Polski. Tak tłumaczył to pod koniec lutego 2016 r. na sejmowej komisji ds. energii i skarbu państwa wiceprezes PGNiG Maciej Woźniak: Jeżeli doszłoby do sytuacji kryzysowej i wstrzymania przepływu gazu z Rosji, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że nie będziemy mogli liczyć na uzupełnienie deficytu dostawami z Niemiec. Jednocześnie rząd planuje nie przedłużać długoterminowego kontraktu z Gazpromem na dostawy błękitnego paliwa, podpisanego w 1996 roku. Obowiązuje on właśnie do 2022 roku, stąd pośpiech dotyczący Baltic Pipe. Naimski określił kontrakt jamalski jako "kamień u szyi polskiej gospodarki". Jak gazociąg do Danii uniezależni nas od rosyjskiego gazu? Baltic Pipe ma posiadać przepustowość 7-10 mld m3, podczas gdy w 2015 r. Polska zużyła 15,4 mld m3 gazu (o 0,4 m3 więcej niż w 2014). W 2020 roku potrzeby te wzrosną do 17 mld m3, a w 2025 do 19 mld. Do tej pory z Rosji pochodziła około połowa gazu zużywanego w naszym kraju. Baltic Pipe pozwoli wypełnić dużą część tych potrzeb z kompletnym pominięciem Rosji. Teraz nawet bowiem kupując gaz z Niemiec przez rewers, de facto bierzemy go od pośredników, którzy z kolei są klientami Gazpromu. Co ważne, 3-4 mld m3 gazu sprowadzanego przez Baltic Pipe mogłoby należeć do polskich firm - swoje inwestycje w Norwegii mają Lotos i PGNiG. Ta druga firma do 2020 r. chce wydobywać aż 3 mld m3 gazu rocznie w Norwegii, obecnie jest to ok. 0,7 mld. Do tego dochodzi fakt, że z polskich złóż wydobywamy 4,4 mld m3 gazu rocznie - czyli z samego Baltic Pipe i wydobycia krajowego Polska mogłaby więc uzyskiwać ok. 9-11 mld m3 gazu - a więc ponad połowę rocznego zapotrzebowania na rok 2020. Reszty, czyli ok. 6-8 mld m3, nie musielibyśmy jednak sprowadzać od Rosjan gazociągiem jamalskim, bo aż 5 mld m3 możemy pozyskiwać przez terminal w Świnoujściu, który także ma ulec rozbudowie, do 7,5 mld m3. Do tego dochodzi plan stworzenia drugiego gazoportu - jednostki pływającej w okolicach Trójmiasta, o możliwościach regazyfikacyjnych szacowanych na 1,5 mld m3. Według serwisu Lotos już ma plany inwestycyjne dotyczące nowego gazoportu. Jest "plan alternatywny" wobec Baltic Pipe Co prawda Baltic Pipe jako projekt nie pojawił się w rządowej strategii energetycznej, ale wskazano w niej, że cel dywersyfikacji dostaw surowców ma zostać osiągnięty poprzez budowę "infrastruktury umożliwiającej dostawy z nowych źródeł". Pojawia się tam wzmianka o gazie z "norweskiego szelfu kontynentalnego", która jednak może dotyczyć wyłącznie inwestycji Lotosu i PGNiG w Norwegii. Biorąc pod uwagę wsparcie Duńczyków, według których Baltic Pipe zmniejszyłby ceny zakupu gazu ziemnego również dla nich, można mieć spore nadzieje, że Baltic Pipe powstanie - pytanie tylko, w jakim terminie. Rząd jednak, jak twierdzi, jest przygotowany na sytuację, w której gazociąg nie powstanie do 2022 roku. - Mamy też alternatywny plan - zapewniła Beata Szydło w "Do Rzeczy". Dziękujemy za wszystkie Państwa listy i e-maile. Przypominamy, by korespondencję elektroniczną kierować na adres: listy@ Zakaz importu z Rosji. I co dalej? Jako wierny Państwa czytelnik pozwalam sobie na napisanie tej krótkiej i trochę emocjonalnej wiadomości. Mam wrażenie, że sprawa ukraińska zajmuje ostatnio we wszystkich mediach ok. 90 proc. czasu antenowego, wszyscy wiemy, jak ważna geopolitycznie jest to sprawa, ale proszę nie zapominać o naszej wewnętrznej sytuacji i o tym, iż całe gałęzie gospodarki i całe polskie społeczności zostały pozostawione same sobie. Piszę tę wiadomość w imieniu swoim, jak również całej grupy polskich ogrodników szklarniowych, nasza sytuacja od czasu rozpoczęcia wojny na Ukrainie i tak ochoczego wprowadzenia embarga na rosyjski węgiel przez nasz rząd w Warszawie uległa całkowitemu załamaniu. Całość dostępna jest w 22/2022 wydaniutygodnika Do Rzeczy. © ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy. Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych. Zrealizujemy wszystkie kamienie milowe z Krajowego Planu Odbudowy, czy tylko te, co do których będzie zgoda w koalicji rządzącej? Umowa z Komisją Europejską jasno mówi, że aby można było otrzymywać kolejne transze, należy realizować poszczególne kamienie, które wypracował zespół negocjacyjny. Kamienie te wynikają też z uzgodnień z poszczególnymi resortami, bo to one zgłaszały ich propozycje. Część z tych kamieni będzie wymagała przeprowadzenia przez parlament. Tymczasem Marek Suski z PiS na antenie RMF FM mówi: „głosowałem za KPO, ale nie za żadnymi aneksami”, i sugeruje, że nie wszystkie kamienie musimy zrealizować. I nie jest odosobniony w tej opinii, jeśli chodzi o obóz PiS. Część dyskusji jest oparta na informacjach medialnych, które są w dużej części nieprawdziwe. Uspokajam: będziemy mogli przejść do pracy i realizowania kolejnych kamieni, w ramach których jest 48 reform i 54 inwestycje. A przelewy z Brukseli przyjdą po zrealizowaniu konkretnych wskaźników. To trochę jak z budową domu - aby otrzymać kolejną transzę od banku, w którym zaciągnięto kredyt hipoteczny, trzeba zrealizować pewien etap budowy domu. Moim zadaniem, jako ministra funduszy i polityki regionalnej, jest koordynacja realizacji kamieni milowych KPO przez poszczególne resorty. Czy nie czekają was przy tym dyskusje w rządzie i całym politycznym zapleczu dotyczące tego, na co tak właściwie się zgodziliśmy i czy KE znów nie poszerza swoich kompetencji? To nie jest zwiększanie kompetencji Komisji, kamienie zostały uzgodnione obustronnie. To czemu niektórzy w rządzie dowiedzieli się, jak wygląda ostateczny kształt listy kamieni milowych w momencie jej publikacji? Zabrakło koordynacji działań? Monitoring tych działań był i jest prowadzony na bieżąco. Przez ostatnie dwa lata prowadzony był dialog ze wszystkimi resortami co do zapisów KPO. Dyskusja może być na innej płaszczyźnie: czy zapisy KPO, zaproponowane dwa lata temu, nadal są aktualne. Część z kamieni milowych już została zrealizowana, a część jest w zupełnie innych okolicznościach geopolitycznych. Przypomnijmy, że KPO to program, który miał wzmocnić gospodarkę po pandemii. Oczywiście wyzwania związane z jej odbudową po COVID-19 są nadal aktualne i w tym celu zaplanowane reformy i inwestycje są nadal potrzebne. Wiele z nich będzie nam pomagać w poradzeniu sobie z obecnym kryzysem związanym z wojną w Ukrainie i napływem uchodźców. Czyli czeka nas teraz etap renegocjacji treści KPO i kamieni milowych? To, że zamknęliśmy negocjacje w sprawie KPO, jest wielkim sukcesem, bo - proszę mi wierzyć - są kraje, w których te negocjacje przebiegały bardziej burzliwie niż u nas. Teraz, na etapie realizacji KPO, jesteśmy w stałym kontakcie z Komisją. Kwestia dotycząca spełnienia poszczególnych kamieni milowych w aktualnej sytuacji to nie tylko nasz problem, ale wszystkich państw europejskich. Przykładowo Słowacy czy Czesi już sygnalizują, że potrzeby, które określili pierwotnie w KPO, w tej chwili definiują inaczej. Dziś jest wiele potrzeb związanych z wojną w Ukrainie. Część z nich zbiega się z wcześniej zgłoszonymi, jak np. liczba żłobków. Wtedy wnioskowaliśmy o dodatkowe żłobki w ramach KPO, bo chcieliśmy, aby było ich więcej, a obecnie potrzebujemy ich i dla Polaków, i dla ukraińskich dzieci, które uciekły do nas przed wojną. A myślimy o zmianie niektórych projektów w KPO? Prowadzimy w tej chwili przegląd projektów zgłoszonych przez poszczególne resorty. Dużą część projektów realizujemy z takim samym jak przed wojną uzasadnieniem, choć ich kontekst może być zupełnie inny. Przykładem może być dywersyfikacja energii. Przed wojną, gdy o tym mówiliśmy, chodziło o bardziej prośrodowiskowy kierunek dla polskiej energetyki. Dziś chodzi o konieczność odcięcia się od rosyjskich surowców. Być może będziemy negocjować z KE kolejne środki z puli pożyczkowej KPO. Wiemy już, na co chcielibyśmy je wydać? Z pewnością środki z KPO mogą służyć wsparciu uchodźców z Ukrainy. Niemniej Polska, która jest liderem pomocy udzielanej ukraińskim uchodźcom, powinna otrzymać nowe środki finansowe - nie z KPO, nie z polityki spójności, lecz z zupełnie innego funduszu. Tak było w przypadku Turcji, kiedy imigranci chcieli stamtąd wjechać do Europy. UE znalazła wtedy dodatkowe 6 mld euro dla tego kraju. Tylko skąd miałyby pochodzić te nowe środki? Unia, jako całość, znów musiałaby zaciągnąć zobowiązania na rynkach albo trzeba byłoby pomyśleć o nowych źródłach dochodów unijnych, np. jakimś kolejnym podatku europejskim. Można byłoby sięgnąć po fundusze europejskie, z których korzystają państwa członkowskie. To są fundusze centralne, gdzie nie ma tzw. kopert narodowych. KE ma duże pole manewru, aby część tych środków przeznaczyć na pomoc uchodźcom w Polsce. Chodzi o takie programy jak Connecting Europe Facility, z którego finansowana jest sieć transeuropejska w zakresie transportu, energetyki i łączności? Tak. Jest też program wspierający sektor naukowy „Horyzont Europa” czy Fundusz Solidarnościowy. To fundusz, z którego środki mogą trafiać do państw członkowskich w sytuacjach szczególnych, takich jak katastrofy naturalne. Pula pożyczkowa z KPO mogłaby nam pomóc w dywersyfikacji źródeł energii? Z pewnością te środki mogłyby być tak wykorzystane. Niestety mieliśmy rację, mówiąc, że Rosja nie jest krajem, z którym należy współpracować, a w tej chwili cała UE się zorientowała, że za bardzo uzależniła się od rosyjskich nośników energii. My mamy gazoport Baltic Pipe. Myślimy o tym, aby z KPO sfinansować małe elektrownie czy biogazownie. To efekt tego, że już za pierwszego rządu PiS przewidziano, że aktualny scenariusz geopolityczny może się wydarzyć. Pamiętam, jak kilka lat temu rozmawialiśmy z KE na temat gazu. Przekonywaliśmy, że przy dekarbonizacji gaz musi być paliwem przejściowym i udało się to uzyskać. Dziś ten gaz stanowi znakomity bufor przy przechodzeniu z paliwa stałego na nowocześniejsze technologie, np. wodorowe. W tym samym czasie takie państwa jak Słowacja, Czechy czy Niemcy coraz bardziej uzależniały się od dostaw z Rosji. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję UWAGA! Mieszkanie jest jeszcze wynajmowane, będzie dostępne od początku zgodzil się na krótkie wizytacje mieszkania przed końcem najmu (obecnie są jeszcze wolne miejsca na okolo godziny 16, szczegoly SMS).W przypadku zainteresowania proszę o SMS imię wraz z informacją jak długi okres czasu Państwa na najem okazjonalny (z notariuszem).Biorę pod uwagę wynajem dla więcej niż jednej osoby, aczkolwiek czynsz byłby nieco wyższy (z powodu większego zużycia mieszkania i wyposażenia) Niewielki balkon z widokiem na zielone wyposażenie ze sprawnymi w większości nowymi sprzętami (kuchenka, piekarnik, lodówka, telewizor z HDMI, pralka).Mieszkanie posiada niski czynsz spółdzielni (ok 220zł). Prąd ok 40 zł, gaz ok 30zł w przeliczeniu na osobowe zużycie miesięczne). Na mieszkanie jest podpisana umowa na szybki internet modemowy 300 mb/s (+ 55zł msc) Kabel ethernet możemy podpiąć do komputera lub korzystać z Wifi na mieszkaniowy, prąd, gaz, internet całość ~350 zł/ kaucja 1500złMieszkanie posiada podstawowe wyposażenie (sztućce, garnek, patelnia, deska do prasowania itp.)Mieszkanie ze względu na nieduży metraż zostało dostosowane dużą ilością pojemnych w przestrzeń mebli i szafek (w pokoju, łazience oraz kuchni).Duża rozkładana sofa, biurko, komoda, regał kuchenny oraz rozkładany posiada w otoczeniu dobrą komunikację znajduje się na ulicy Obrońców Wybrzeża 10, blisko jest wejście do przestronnego parku Regana, przez które można dojśc w 10 minut nad przeciwko falowca znajduje się Galeria Przymorze, Decathlon, przeciwko klatki znajduje się market Netto .5 minut piechotą od klatki znajduje się również znajduje się skrzyżowanie Lecha Kaczyńskiego/Czarny dwór z ktorego to jest prosta droga na tunel pod martwą wisła i wyjazd z blokiem został wprowadzony zakaz parkowania bez identyfikatora (który udostępnie), obok dodatkowo znajdują się rózne inne miejsca do klatce znajduje się mieszkaniu znajduje się rozsuwane lustro za którym znajduje się przestrzeń wypełniona dwoma dużymi regałami na jest osobą bezproblemową oraz uczciwą, jestem zainteresowany też takim najemcą, nie akceptuje palenia w mieszkaniu, balangowania oraz zakłócania funkcjonowania innym więcej „Najważniejszy światowy dostawca pszenicy, największy eksporter gazu ziemnego i czołowy producent wódki: Rosja ma w zanadrzu wiele atutów w światowym handlu. Geopolitycznie następca sowieckiego supermocarstwa kultywuje wizerunek wielkiego mocarstwa – i tak chce być traktowany. Jeśli chodzi o gospodarkę jako całość, największy kraj na świecie nawet nie zbliża się do tego wizerunku: z produktem krajowym brutto równym połowie tego, co miała Wielka Brytania w 2020 roku, zajmuje dopiero jedenaste miejsce” – pisze Niemniej jednak rosyjska gospodarka jest ważnym partnerem Europy, a zwłaszcza Niemiec. Nowa zimna wojna i sankcje uderzą w niemieckie firmy mocniej niż w przedsiębiorstwa w innych krajach. Niemieccy konsumenci od razu odczuli w portfelach, kiedy Rosja zakręciła kurek z gazem z powodów politycznych – a ceny energii wzrosły. Czytaj więcej W rankingu zagranicznych partnerów handlowych w 2020 r. Rosja zajęła 15. miejsce w niemieckim eksporcie i 14. w niemieckim imporcie, według obliczeń Komitetu ds. Stosunków Gospodarczych Europy Wschodniej. Kiedy w 2014 r. UE i USA nałożyły na Rosję sankcje w odpowiedzi na okupację części Ukrainy, handel znacznie osłabł. Według Instytutu Gospodarki Światowej w Kilonii (IfW) w 2013 roku Rosja znajdowała się na jedenastym miejscu w statystykach niemieckiego eksportu za Belgią (Chiny były wtedy piąte) i w imporcie z udziałem 4, 5 proc. - na siódmym miejscu - pisze Niemcy kupują obecnie 16 proc. eksportowanego rosyjskiego gazu. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej w 2020 roku Niemcy przejęły około jednej trzeciej (56 mld) ze 168 mld metrów sześciennych gazu ziemnego, który Rosja dostarczyła Europie. Przy krajowym zużyciu 87 mld metrów sześciennych w tym samym roku jest to wysoki odsetek. Drugim najważniejszym źródłem gazu ziemnego dla Niemiec jest Norwegia, a następnie Holandia. „Zwłaszcza w przypadku gazu krótkoterminowa substytucja nie jest możliwa. W przeciwieństwie do oleju. UE jest również największym odbiorcą Rosji (48 proc.), z czego Niemcy, Holandia i Polska stanowią największe ilości. Chiny kupują znacznie więcej ropy niż gazu, co stanowi 31 procent wolumenu eksportu Rosji. Sytuację, którą Moskwa zamierza wkrótce zmienić za pomocą ukierunkowanej strategii wzrostu” – pisze portal Z wyjątkiem importu gazu ziemnego Rosja nie odgrywa większej roli ani w eksporcie, ani w imporcie Niemiec. Jednocześnie eksperci ds. energetyki zwracają uwagę, że zależności w dziedzinie gazu ziemnego są wzajemne – ze względu na połączenie z istniejącą siecią gazociągów. Rosja nie może w krótkim terminie otworzyć alternatywnych rynków eksportowych, choć od kilku lat intensywnie nad tym pracuje. W 2019 roku oddano do użytku pierwszy gazociąg do Chin. Według IfW w 2012 roku trafiło tam tylko 0,1 proc. rosyjskiej produkcji. W 2020 roku było to już 5 procent, a dla całej Azji 11 procent. Czytaj więcej Jednak Chiny stają się coraz ważniejszym partnerem gospodarczym dla Rosji. W 2020 roku aż 18 proc. rosyjskiego eksportu trafiło do Chin. Drugim najważniejszym partnerem handlowym były Niemcy z wynikiem 7,4 proc. a na trzecim Holandia, która odgrywa ważną rolę jako centrum handlu surowcami. Prawie jedna czwarta rosyjskiego importu pochodzi z Chin, a około 10 procent z Niemiec – przed nałożeniem sankcji było to 12 procent. Kogo mocniej trafią sankcje? Rosję czy kraje zachodnie? Według portalu Capital i danych IfW znaczenie handlu z Rosją dla Niemiec i większości krajów UE jest ograniczone – z wyjątkiem gazu ziemnego. Ponadto Rosja jest w takim samym stopniu uzależniona od dochodów z biznesu surowcowego a także od importu towarów technologicznych z Zachodu. Gospodarka rosyjska ucierpiałaby zatem znacznie bardziej niż gospodarki zachodnie z powodu ostrzejszych sankcji. Zwolennicy ostrzejszego stanowiska wobec Rosji argumentują również, że sankcje z 2014 roku i tak dotknęły tylko niewielką część rosyjskiej gospodarki. Szersze sankcje będą miały wpływ na znacznie większe spektrum działalności gospodarczej rosyjskich firm. Z perspektywy czasu dotychczasowe sankcje miały bardziej pośredni skutek ograniczający handel: poprzez amerykańskie sankcje finansowe przeciwko kluczowym rosyjskim instytucjom finansowym i firmom energetycznym, których lista z czasem rosła. W związku z tym rosyjski system bankowy został osłabiony, a niepewność, jakie relacje finansowe są w ogóle dopuszczalne, utrudniała finansowanie transakcji eksportowych z Rosją. Według portalu w całej Unii Europejskiej to Niemcy najmocniej tracą na sankcjach nałożonych na Rosje – 667 mln dolarów miesięcznie. Druga największa gospodarka UE – Francja jest nimi znacznie słabiej dotknięta. O stopniu ochłodzenia klimatu biznesowego świadczy też poziom inwestycji niemieckich firm. Według Bundesbanku inwestycje bezpośrednie netto w Rosji spadły już w 2019 roku do ok. 2,1 mld euro, czyli jest ich o 36 proc. mniej niż rok wcześniej. Jako przyczyny spadku podaje się przeszkody biurokratyczne, sankcje ze strony UE i USA oraz protekcjonizm. Czytaj więcej Berlin gra na umowę z Kremlem W chwili, gdy Władimir Putin liczy koszty rosyjskiej inwazji na Ukrainę, Niemcy podają w wątpliwość wprowadzenie przez Zachód najbardziej bolesnych dla Kremla sankcji: odcięcia od systemu finansowego Swift i zamknięcia Nord Stream 2.

proszę państwa do gazu całość